Do moich uszu dochodziły też inne plotki:– On ma kłopoty z hazardem.– Jakie kłopoty? Kto ich dziś nie ma?

– Mój Tomasz często go widuje w salonie gier.

– To jeszcze o niczym nie świadczy.

– Świadczy, nie świadczy! Siedzi tam, dopóki nie przegra wszystkich pieniędzy. I tak jest za każdym razem.

– Przecież każdy wie, że tam wygrać nie można. To czego on się niby spodziewa? Oj, głupi! Posiedziałby lepiej w domu z żoną.

– To takie dobre małżeństwo. Szkoda, naprawdę szkoda…

Podobno od tych automatów można się uzależnić, jak od kiełbasy podwawelskiej, która pachnie wybornie. Ci sąsiedzi są tacy obłudni. Skoro wywęszyli kłopoty, to czemu nic nie zrobili? Mnie pieniądze są niepotrzebne, ale ludzie w sklepach dostają za nie jedzenie. Nie wyobrażam sobie mojego życia bez płucek i kaszy. Tylko co ja mogę zrobić, by pan przestał wydawać pieniądze na niepotrzebne rzeczy? Nie rozumie mnie i nie słucha.

*

Często odwiedza nas dziadek dziewczynek. Pani uśmiecha się wtedy promiennie i na stół podaje ciasto. Czasem i dla mnie znajdzie się okruszek. Wiem, że nie powinienem jeść słodyczy, lecz one tak niewiarygodnie pachną, że trudno się powstrzymać. Gdy pałaszuję, trzęsą mi się uszy, dostaję ślinotoku i siadam czujnie, nie mogąc doczekać się kolejnego kęsa.

Maja i Marysia zabiegają o uwagę starszego pana jak potrafią. Pokazują swoje rysunki, kwiaty zrobione z papieru, ludziki z plasteliny. A on jest cierpliwy i uśmiechnięty.

– Piękny obrazek, Marysiu. Ten jeżyk wygląda jak żywy, Maju. – Głaszcze je po głowach i częstuje cukierkami toffi, które zawsze nosi w kieszeni spodni.

– A pobawisz się z nami dziadku?

– Oczywiście. Jak mógłbym odmówić moim księżniczkom?

I wychodzą do pokoju dziewczynek układać puzzle, przebierać lalki, budować domek z prześcieradeł i krzeseł, a pani w tym czasie sprząta, gotuje obiad albo robi pranie.

Pan za dziadkiem nie przepada, czuję to moim nosem. Nawet nie przywita się porządnie i idzie do drugiego pokoju, gdzie siada na kanapie i bezmyślnie gapi się w telewizor. Już nie raz go na tym przyłapałem. Drzwi do pokoju zostawia uchylone, więc mogę się wślizgnąć i obserwować. Nie rozumiem jego zachowania, bo starszy pan ładnie pachnie i dobrze mu z oczu patrzy, Nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby wprowadził się do nas na stałe.

*

Dziś od rana czułem się dziwnie. Jakby coś wisiało w powietrzu, to jednak nie była burza. Ozon pachnie inaczej. Czegoś takiego nigdy nie czułem i nie był to ból żołądka, który dokuczał mi czasem, gdy się przejadłem. Pan wyszedł do pracy jak zwykle, pani poszła odprowadzić dziewczynki do szkoły. Po powrocie wykonywała codzienne domowe czynności i nawet podśpiewywała przy tym jakąś piosenkę. Gdy dziewczynki wróciły do domu i zjadły obiad, wybrały się ze mną na spacer. Ot, zwyczajny dzień.

Pan jak zwykle wrócił późno. Przysypiałem w ogrodzie, gdy zaskrzypiała furtka. Jego kroki były inne, bardziej czujne. Pomyślałem, że coś tu się nie zgadza. A może się skrada, bo chce sprawić rodzinie niespodziankę? Wiem, że pani lubi kwiaty i bukiet bardzo by ją ucieszył.

Tej nocy z domu nie dochodziły żadne dźwięki. Zdawało mi się, że ktoś krzyknął, jakby się przestraszył i słyszałem jakby sapanie pana. E tam, ubzdurałem to sobie. Może moje uszy tym razem spłatały mi psikusa? A może to tylko mi się śniło? Byłem wyjątkowo zmęczony. Długo bawiłem się z dziewczynkami, to pewnie dlatego.