Tymczasem Koza weszła do środka i zaczęła nawoływać, gdyż nie dostrzegła nigdzie maluchów. Pierwszy wyszedł ten spod stołu, potem z szafy i spod łóżka, a za nimi pozostałe. Wszystkie były bardzo roztrzęsione.


– Ktoś bardzo głośno stukał w drzwi.

– Przestraszyłyśmy się i każde z nas się schowało.

– Myślałyśmy, że ten ktoś zniszczy drzwi i wpadnie tu do środka.

– Wiedziałyśmy, że to nie ty, bo ty zawsze beczysz i stukasz trzy razy kopytkiem.

– Nie bójcie się już. Gdy tata wróci z pracy, porozmawiam z nim, jak można umocnić drzwi. – Mama przytuliła swoje dzieci, które uspokojone zajęły się zabawą.

Wieczorem Koza porozmawiała z mężem, a ten stwierdził:

– Myślałem, że skoro drzwi są dębowe, to koziołki będą bezpieczne.
– Tylko Wilk ma tyle siły, to na pewno on chciał skrzywdzić nasze dzieci.

– Masz rację, żono. Jutro pracuję krócej. Gdy wrócę, potnę dodatkowe deski i wzmocnię drzwi.

Nazajutrz tata jak zwykle poszedł do pracy, a mama postanowiła, że nigdzie nie będzie wychodzić, by przypilnować. Zadzwoniła do niej jedna z sąsiadek – Pani Sarenka, że jej dziecko zwichnęło kopytko i ona nie wie, jak mu pomóc. Mama Koza obiecała, że przyniesie jej trochę ziołowej maści. Tak też zrobiła. Zanim wyszła, ucałowała wszystkie dzieci i ostrzegła je, by nie otwierały nikomu drzwi.

Wilk tylko na to czekał. Gdy Koza się oddaliła, podszedł do drzwi i zajrzał pod wycieraczkę. Okazało się, że nie ma tam klucza. Mama koziołków bardzo się spieszyła i tym razem zabrała go ze sobą. „Co tu wymyślić?” – zastanawiał się Wilk. Zobaczył pod oknem na stoliku torbę, a w niej różne produkty spożywcze. To Pani Koza przejęta wczorajszym rozdygotaniem koźlątek, zapomniała schować zakupy. W środku była mąka.

Wilk pomyślał, że zastuka trzy razy do drzwi, tak jak robiła to Koza, potem obsypie się mąką i taki cały biały dostanie się do domu i wreszcie porządnie się naje. Jak pomyślał, tak zrobił. W momencie, gdy obsypywał się mąką, kichnął głośno i otworzył pysk, a wtedy trochę mąki wleciało do środka i Wilk ją połknął. Po chwili na jego ciele pojawiły się czerwone plamy i zaczęło go wszystko swędzieć. Okazało się, że jest uczulony na gluten, o czym do tej pory nie miał pojęcia, bo nigdy nie jadł mąki, tylko zawsze mięso. Zaczął skakać na ganku koziołków drapiąc się i kichając.

Koziołki myśląc, że to ich mama, wyjrzały przez okno. Gdy ujrzały dziwny taniec białego Wilka, przestraszyły się i tak jak poprzednio, pochowały w swoich kryjówkach. Jedno ukryło się pod stołem, drugie weszło do szafy, trzecie do skrzyni, czwarte do łazienki, piąte pod łóżko, szóste za zasłonę, a siódme do mechanizmu stojącego pod ścianą zegara. Tym razem, gdy wróciła ich mama, szybko wyszły z kryjówek i opowiedziały, co też się wydarzyło.

– Widziałam ślady dużych, białych łap na ganku. Pomyślałam nawet, że może jakiś niedźwiedź polarny z Grenlandii albo z zoo zagubił się i zajrzał w te strony. Teraz jednak wiem, że to ten podstępny Wilk. – Koza zaczęła tulić swoje dzieci.

Gdy wrócił tata, opowiedziała mu o całym zajściu. Ten niewiele myśląc, poprosił dwa najstarsze koziołki o pomoc w warsztacie przy trzymaniu desek i podawaniu gwoździ. Tak powstało wzmocnienie drzwi wejściowych. Koziołki mogły poczuć się bezpieczniej.